piątek, 18 stycznia 2013

Flower Me

Kristen Hagti Jilian Flowers, 2012

Kristen Hagti Megan in Flowering Bush, 2010 

Virginia Woolf Pani Dalloway
"Kwiaty: lewkonie, groszek pachnący, pęki bzu i goździki, masy goździków. I róże, i irysy. Ach, tak... wdychała słodki zapach ziemi ogrodowej rozmawiając z panną Prym, która była obowiązana jej służyć i która uważała, że Klarysa jest dobra, bo była dobra przed laty; bardzo dobra, tylko w tym roku wygląda starzej, kiedy tak porusza głową to w tę, to w tamtą stronę między irysami i różami, przybliża twarz do pęków bzu i oczy ma przymknięte, wdycha - po ulicznej wrzawie - rozkoszny chłód, zachwycający aromat. Nagłe otworzyła oczy i jak świeże, niczym najpiękniejsza bielizna prosto z prania, ułożona w wiklinowych koszach, wydały jej się róże; jak konwencjonalnie poprawne były czerwone goździki o sztywnych głowach; i groszek rozparty w swoich wazonach, biadoliła, śnieżnobiały, kremowy; mogło się zdawać, że jest wieczór i dziewczęta wyszły w batystowych sukienkach rwać groszek i róże, wyszły po skończonym cudownym dniu letnim o niemal granatowym niebie, po dniu letnim pełnym lewkonii, goździków, lilii; mogło się zdawać, że jest to chwila między szóstą i siódmą, kiedy kwiaty - róże, goździki, irysy, bez - żarzą się; białe, fioletowe, czerwone, pomarańczowe; wszystkie kwiaty płoną własnym, łagodnym i czystym światłem na parujących mgłą rabatach. Jakże ona kochała biało-szare ćmy zataczające kręgi nad ciastem z wiśniami, nad grzędą pierwiosnków wieczorem!"

piątek, 11 stycznia 2013

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Holy Emptiness!


Isabel Tallos Inhabitados, 2008
http://www.isabeltallos.com/

Ingeborg Bachmann Malina
"Weszłam w lustro, zniknęłam w lustrze, zajrzałam w przyszłość, byłam w zgodzie ze sobą i znów jestem w niezgodzie. Mrugam, przebudzona, w lustro, obwodząc ołówkiem brzeg powieki. Mogę tego poniechać. Przez chwilę byłam nieśmiertelna i ja, właśnie ja, istniałam nie dla Ivana i żyłam nie w Ivanie, to było bez znaczenia. Woda spływa z wanny. Zamykam szuflady, chowam kredki, słoiki, flakony, rozpylacze do toalety, żeby Malina się nie denerwował. Suknię domową wieszam w ściennej szafie, nie jest na dzisiaj. Muszę odetchnąć świeżym powietrzem i przed snem wyjść na ulicę."

sobota, 5 stycznia 2013

Re:icon / Mouth

Eugene Atget, Cabaret de L’Enfer, Boulevard de Clichy, 1910

Robert Doisneau, Boulevard de Clichy, 1952

piątek, 4 stycznia 2013

More or Less

      Robert & Shana ParkeHarrison Book of Life, 2000 

Julio Cortazar Gra w klasy
"Fragment prozy może popsuć się nagle, niby kawałek polędwicy. Od lat spostrzegam oznaki gnicia w moim pisaniu. Jak ja, przechodzi ono swoje anginy, swoje żółtaczki, swoje zapalenia wyrostka, wyprzedza mnie jednak na drodze do ogólnego rozkładu. W gruncie rzeczy gnicie oznacza koniec składników nieczystych i powrót do praw chemicznie czystego sodu, magnezu, węgla. Moja proza gnije od strony składni, zmierzając - z wielkim wysiłkiem - ku prostocie. Przypuszczam, że dlatego nie umiem już pisać „koherentnie”. Słowa wierzgają zrzucając mnie natychmiast na ziemię. Fixer les vertiges - jak to miło! Ale ja czuję, że powinienem ustalać elementy. Wiersze na to czekają i pewne rodzaje powieści, nawet teatru. Reszta jest faszerowaniem i nie wychodzi mi na dobre. Chociaż, czy rzeczywiście najważniejsze są elementy? Przecież opis węgla jest mniej interesujący niż opis historii rodziny Guermantes.
Mam niejasne uczucie, że te elementy, w które celuję, są jakby na granicy kompozycji. Następuje odwrócenie punktu widzenia szkolnej chemii. Tam, gdzie kompozycja dochodzi do swojej ostatecznej granicy, otwiera się teren elementów podstawowych. Ustalić je i, jeżeli to możliwe, stać się nimi."