Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Latin American Literature. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Latin American Literature. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 18 kwietnia 2013

Sound and Vision

Alma Lavenson Self-Portrait, 1932
http://lejournaldelaphotographie.com/entries/10939/alma-lavenson-ou-la-composition-geometrique

Julio Cortazar Gra w klasy
"Gregoroviusa, agenta od sił heteroklitycznych, zainteresowała notatka Morellego:
„Zanurzyć się w rzeczywistości lub w jakimś rodzaju rzeczywistości i przekonać się, że to, co na pierwszy rzut oka wydawało się całkowicie absurdalne, zaczyna nabierać znaczenia i układać się wokół innych form (absurdalnych lub nie), tak że w końcu z materiału rozbieżnego (w stosunku do stereotypu dnia) wyłania się i kształtuje jakiś koherentny rysunek, który tylko w zestawieniu z tamtym będzie wydawał się bezsensem, majakiem albo czymś niezrozumiałym. Czy aby nie grzeszę przez nadmiar ufności? Zrezygnować z psychologizowania, równocześnie wprowadzając czytelnika - to prawda, że specyficznego czytelnika - w kontakt z osobistym światem, z osobistymi  doświadczeniami i własnymi rozmyślaniami... Taki czytelnik zostaje pozbawiony wszelkiego pomostu, wszelkiego pośrednictwa, jakiejkolwiek przyczynowości.
Oto sprawy w stanie surowym: sposoby bycia, ich skutki, zerwania, katastrofy, szyderstwa. Tam, gdzie oczekiwałoby się pożegnania, znajdujemy rysunek na ścianie; zamiast krzyku - wędka; śmierć wyraża się za pomocą mandolinowego tria. A jednak to jest pożegnanie, krzyk i śmierć, lecz któż jest przygotowany do zmiany pozycji, wyniesienia się ze swego miejsca, otwarcia się, zdecentralizowania, wyalienowania? Ramy powieści zmieniły się, lecz jej bohaterowie w dalszym ciągu są wcieleniami Tristana, Jane Eyre, Lafcadia, Leopolda Blooma, świata, ulicy, domu, alkowy - są charakterami. Na jednego bohatera w stylu Ulricha (more Musil) czy Molloya (more Beckett) wypada pięciuset Darleyów (more Durrell). Co do mnie, zastanawiam się, czy kiedykolwiek uda mi się wykazać, że jedynym prawdziwie interesującym mnie bohaterem jest czytelnik, w takiej mierze, w jakiej choć odrobina z tego, co piszę, mogłaby przyczynić się do urobienia go, do zmienienia zajmowanych przez niego pozycji, do przetransplantowania go, wyalienowania”.

piątek, 4 stycznia 2013

More or Less

      Robert & Shana ParkeHarrison Book of Life, 2000 

Julio Cortazar Gra w klasy
"Fragment prozy może popsuć się nagle, niby kawałek polędwicy. Od lat spostrzegam oznaki gnicia w moim pisaniu. Jak ja, przechodzi ono swoje anginy, swoje żółtaczki, swoje zapalenia wyrostka, wyprzedza mnie jednak na drodze do ogólnego rozkładu. W gruncie rzeczy gnicie oznacza koniec składników nieczystych i powrót do praw chemicznie czystego sodu, magnezu, węgla. Moja proza gnije od strony składni, zmierzając - z wielkim wysiłkiem - ku prostocie. Przypuszczam, że dlatego nie umiem już pisać „koherentnie”. Słowa wierzgają zrzucając mnie natychmiast na ziemię. Fixer les vertiges - jak to miło! Ale ja czuję, że powinienem ustalać elementy. Wiersze na to czekają i pewne rodzaje powieści, nawet teatru. Reszta jest faszerowaniem i nie wychodzi mi na dobre. Chociaż, czy rzeczywiście najważniejsze są elementy? Przecież opis węgla jest mniej interesujący niż opis historii rodziny Guermantes.
Mam niejasne uczucie, że te elementy, w które celuję, są jakby na granicy kompozycji. Następuje odwrócenie punktu widzenia szkolnej chemii. Tam, gdzie kompozycja dochodzi do swojej ostatecznej granicy, otwiera się teren elementów podstawowych. Ustalić je i, jeżeli to możliwe, stać się nimi."                                   

poniedziałek, 12 listopada 2012

Crime on Monday / Obsession

Camille Vivier Untitled

Ernesto Sabato Tunel, 1948
"Milczałem. W głowie mojej panował chaos: przeplatały się w niej na przemian piękne uczucia i posępne myśli, słuchałem zafascynowany jej głosu, cudownego głosu. Zachodzące słońce zalało purpurą chmury. Czułem, że ta cudowna chwila nigdy więcej się nie powtórzy. "Nigdy, nigdy" - myślałem odczuwając zawrót głowy nad tą przepaścistą krawędzią, z której tak łatwo by było pociągnąć ją wraz ze sobą w otchłań.
Dobiegały do mnie urywki zdań: "Boże mój... tyle rzeczy jest w tej naszej wspólnej wieczności... tyle rzeczy strasznych... jesteśmy nie tylko tym krajobrazem, lecz również żywymi ludźmi z krwi i kości, biedakami pełnymi brzydoty i nicości..."
Morze stawało się ciemnym widmem. Wkrótce zapanowała zupełna ciemność, w dole zaś fale nabrały jeszcze większej siły przyciągającej: pomyśleć tylko, jakie to byłoby łatwe! Ona mówiła, że jesteśmy nic nie znaczącymi ohydnymi stworami. Wiedziałem, do jakiego stopnia sam zdolny byłem do popełnienia różnego rodzaju obrzydliwości, przeraziła mnie jednak myśl, że ona również, i to na pewno, zdolna jest do tego rodzaju czynów. "Jak?" - myślałem. - "Z kim? Kiedy?" Zbudziła się we mnie niepohamowana chęć: rzucić się na nią, rozerwać ją paznokciami, chwycić za szyję, udusić, a potem wrzucić do morza. Słuchałem dalej urywkowych zdań: mówiła o jakimś kuzynie Juanie, o swojej młodości na wsi, doszło moich uszu jakieś wyznanie dotyczące rzeczy "ponurych i strasznych", jakie przeszła z tym drugim kuzynem. Zdawało się, że się przede mną spowiada; a ja głupiec, straciłem okazję wysłuchania jej spowiedzi i lepszego poznania Marii."

czwartek, 8 listopada 2012

Half Tragedy at Night

Cig Harvey The Honeymoon, 2007
http://www.cigharvey.com/pages/portfolio.html 

Julio Cortazar Rzeka (Opowiadania)
"Opanowuję cię powoli (to znasz, robiłem to zawsze z ceremonialną gracją), nie krzywdząc cię zginam trzciny twoich ramion, poddaję się rozkoszy twych kurczowo zaciśniętych rąk, nadmiernie rozwartych oczu, twój rytm wreszcie się pogłębia w łagodnych, aksamitnych ruchach, w głębokich oddechach, które dochodzą aż do mojej twarzy, lekko gładzę twoje rozsypane na poduszce włosy, w zielonym mroku ze zdziwieniem widzę, że mam mokrą rękę, i zanim runę obok ciebie, wiem, że właśnie wyciągnęli cię z wody, że leżysz na wznak, naga, z włosami ociekającymi wodą i otwartymi oczami."

czwartek, 1 listopada 2012

Ladies View / Maria

Diane Arbus Women on a Sunny Day, N.Y.C., 1969

Gabriel Garcia Marquez Maria dos Prazeres (Ślady Twojej Krwi na Śniegu),1979
"- Chce mieć takie miejsce, do którego nigdy nie dotrze woda - powiedziała.
- Proszę, to właśnie tu - powiedział sprzedawca, wskazując miejsce na planie rozkładaną wskazówką, którą nosił w kieszeni jak wieczne pióro. - Nie ma morza, które mogłoby aż tak wezbrać.
Zaczęła rozglądać się po barwnej szachownicy, dopóki nie odnalazła miejsca tuż przy bramie głównej, gdzie znajdowały się obok siebie trzy identyczne i bezimienne groby, w których leżeli Buenaventura Durruti i dwaj inni przywódcy anarchistyczni polegli w czasie wojny domowej. Co noc ktoś pisał ich nazwiska na białych nagrobkach. Ołówkiem, farbą, węglem, kredką do brwi lub lakierem do paznokci, w pełnym brzmieniu i odpowiednim porządku, i każdego ranka dozorcy zmywali je, żeby nikt nie wiedział, kto jest kim pod niemymi marmurami."


niedziela, 28 października 2012

Silence my foot

Tomohide Ikeya Breath, 2009

Julio Cortazar Gra w klasy
"Fioletowa ignorancja" - pomyślała dotknięta. Ile razy ktoś oburzał się na jej pytania, czuła, jak ogarnia ją jakąś fioletowa masa. Wtedy trzeba było głęboko odetchnąć - i fioletowość rozłaziła się, odpływała jak ryby, dzieliła na wiele fioletowych trapezów, niby beczułki porzucone na pustych plażach Pocitos, lato na plażach, fiołkowe plamy zamiast słońca, słońca zwącego się Ra, też egipskiego, tak jak Pascal. I właściwie obojętne jej było, że Gregorovius westchnął, po Horaciu nie mogły ją wiele obchodzić westchnienia w odpowiedzi na jej pytania, ale mimo to zawsze, chociaż na krótko, występowała fioletowa plama i coś jakby ochota do płaczu, trwająca nie dłużej niż chwila strząśnięcia popiołu z papierosa, owym gestem bez pudła niszczącym dywany, oczywiście u tych, którzy je mają."

piątek, 26 października 2012

Street act

 Garry Winogrand
Garry Winogrand Cape Kennedy, 1969

Julio Cortazar Babie Lato (Przejścia)
"Podniosłem aparat na wysokość oczu udając, że nastawiam go na przestrzeń nie obejmującą ich, i trwałem, pewien, że w końcu uchwycę ruch, będący objawieniem, wszystko zdradzający wyraz twarzy, życie, w którym ruch nadaje, a sztywny obraz niszczy rytm, jeżeli nie uda się nam uchwycić niedostrzegalnego ułamka prawdziwej treści. Nie musiałem długo czekać. Kobieta kończyła omotywać chłopaka odbierając mu po troszeczku ostatnie resztki wolności, w powolnych, pełnym rozkoszy torturach. Wyobraziłem sobie prawdopodobne zakończenie (nadchodzi niewielka puchata chmurka, samotna na całym niebie), przewidziałem wejście do domu (zapewne przeładowany parter, pełen poduszek i kotów), podejrzewałem przerażenie chłopca, jego rozpaczliwe wysiłki, by nie dać nic po sobie poznać, aby wyglądało, że jest do tego przyzwyczajony."

środa, 24 października 2012

My first name is Angeline

Daniela Edburg Dorotea, Remains of the day, 2005-2007

Craig Schlewitz, Dreams 

Gabriel Garcia Marquez Ślady Twojej Krwi na Śniegu
"W łazience Nena Daconte zauważyła na bluzce i spódnicy plamy krwi, ale nawet nie próbowała ich zmyć. Wyrzuciła do kosza przesiąkniętą chusteczkę, przełożyła ślubną obrączkę na lewą dłoń i dokładnie umyła skaleczony palec wodą i mydłem. Ukłucie było prawie niewidoczne. Ale ledwie wrócili do samochodu, ranka znowu zaczęła krwawić. Nena Daconte przewiesiła ramię przez okienko, przeświadczona, że lodowaty wiatr od pól ma właściwości środka tamującego. Był to kolejny bezskuteczny sposób, ale jeszcze się nie zaniepokoiła. Jeśli ktoś będzie chciał nas odnaleźć, to przyjdzie mu to z łatwością, powiedziała z charakterystycznym sobie wdziękiem. Wystarczy, że będzie podążać śladem mojej krwi na śniegu. Następnie zastanowiła się na tym, co powiedziała i jej twarz rozpromieniła się w pierwszych blaskach świtu.
- Pomyśl tylko - powiedziała - Ślad krwi na śniegu od Madrytu do Paryża."

sobota, 20 października 2012

Pamięci, przemów!

W. Eugene Smith Ophelia and Hamlet Streets, Pittsburgh, 1955-56

Jorge Luis Borges Pamięć Szekspira
"Na początku tej przygody czułem radość bycia Szekspirem, a na końcu - zniewolenie i trwogę. Najpierw obie pamięci nie mieszały swych wód. Z czasem ogromna rzeka Szekspira stała się zagrożeniem i niemal nie zatopiła koleiny mego życia. Dostrzegłem ze strachem, że stopniowo zapominam języka moich rodziców. Poczucie tożsamości wspiera się na pamięci, toteż obawiałem się o stan mojego umysłu.
Kiedy odwiedzali mnie przyjaciele, byłem zdziwniony, że nie dostrzegali, iż jestem w piekle.
Przestawałem rozumieć codzienne, rozgrywające się wokół mnie sprawy (die alltagliche Umwelt). (...) 
W miarę upływu lat człowiek zmuszony jest dźwigać rosnące brzemię własnej pamięci. Mnie przytłaczały dwie, czasem nakładające się na siebie: moja własna i tego drugiego, nieprzenikniona.
Wszystkie rzeczy pragną trwać w swej istocie, napisał Spinoza. Kamień pragnie być kamieniem, tygrys tygrysem, a ja pragnąłem być ponownie Hermannem Soergel.
Nie pamiętam już, którego dnia postanowiłem się uwolnić. Uciekłem się do najprostszego sposobu. Wykręcałem na chybił trafił numery telefoniczne. Odpowiadały dziecięce albo kobiecie głosy. Pomyślałem, że powinienem je oszczędzić. Usłyszałem w końcu głos wykształconego mężczyzny. Zapytałem:
- Chcesz pamięć Szekspira? Wiem, że to, co pragnę ci ofiarować, jest niezwykłej wagi. Zastanów się dobrze.
Pełen niedowierzania głos odpowiedział:
- Podejmę to ryzyko. Przyjmuję pamięć Szekspira.
Przedstawiłem warunki daru. Co paradoksalne, odczuwałem jednocześnie nostalgię za książką, którą powinienem napisać, lecz napisanie jej było mi wzbronione i lęk, że ów gość-widmo nigdy mnie nie opuści.
Odwiesiłem słuchawkę i natchniony nadzieją powtórzyłem pełne rezygnacji słowa:
Simply the thing I am shall make me live.
(Od dziś zaczynam żyć z tego, czym jestem) 
Wymyśliłem niegdyś ćwiczenia, aby obudzić zamierzchłą pamięć; teraz musiałem poszukać innych sposobów, by ją wymazać. Jednym z wielu było zgłębianie mitologii Williama Blake'a, zbuntowanego uczenia Swedenborga. Przekonałem się, że była ona nie tyle złożona, ile skomplikowana. 
Ta droga, jak i inne, okazała się daremna; wszystkie wiodły mnie do Szekspira. 
Aby wypełnić oczekiwanie, doszedłem w końcu do jedynego rozwiązania: precyzyjna i niezmierzona muzyka - Bach.
PS. 1924 - Już jestem człowiekiem pośród ludzi. W chwilach bezsenności jestem emerytowanym profesorem Hermannem Soergel, wertuję kartoteki i redaguję erudycyjne banały, lecz czasem o brzasku wiem, ze tym, kto śni, jest ten drugi. Niekiedy zaskakują mnie drobne i ulotne wspomnienia, które być może są prawdziwe."   

czwartek, 11 października 2012

Je me repose


Rune Guneriussen A natural selection, 2008; Cold comfort, 2010


Jorge Luis Borges Ulrica (Księga Piasku)
"Nie pamiętam żadnych innych słów, jakie padły tej nocy. Nazajutrz wcześnie rano zszedłem do sali jadalnej. Przez szyby zobaczyłem, że spadł śnieg; równina gubiła się w świetle poranka. Nie było nikogo więcej. Ulrica zaprosiła mnie do swego stołu. Powiedziała, że lubi samotne spacery.
Przypomniał mi się żart Schopenhauera i odpowiedziałem:
- Ja też. Możemy więc wyjść razem."

wtorek, 9 października 2012

Asombros


Mar Arza Asombros 2007 - 2009 http://www.mararza.com/index.php?/2007-2009/asombros/
Mar Arza Lluerna Ulls 2007 http://www.mararza.com/index.php?/2007/lluerna-ulls/

Julio Cortazar Gra w klasy
"Między Magą a mną wyrasta trzcinowe pole słów; zaledwie rozdzieliło nas parę godzin, parę ulic, już mój żal nazywa się żal, moja miłość nazywa się miłość. W miarę upływającego czasu będę czuł coraz mniej, wspominał coraz więcej, ale czymże jest wspomnienie, jeśli nie językiem uczuć, słownikiem twarzy i dni, zapachów, które powtarzają się jak czasowniki, przymiotniki w przemówieniu, ukradkiem przemykając się poza samą rzecz, aż do czystej teraźniejszości, zasmucając nas lub moralizatorsko pouczając, do chwili kiedy sami stajemy się moralizatorami, twarz zwrócona wstecz otwiera szeroko oczy, ta prawdziwa zaś zaciera się powoli, tak jak na starych fotografiach, i nagle Janusem jest już każdy z nas."