Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ambrotype. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ambrotype. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 stycznia 2013

Flower Me

Kristen Hagti Jilian Flowers, 2012

Kristen Hagti Megan in Flowering Bush, 2010 

Virginia Woolf Pani Dalloway
"Kwiaty: lewkonie, groszek pachnący, pęki bzu i goździki, masy goździków. I róże, i irysy. Ach, tak... wdychała słodki zapach ziemi ogrodowej rozmawiając z panną Prym, która była obowiązana jej służyć i która uważała, że Klarysa jest dobra, bo była dobra przed laty; bardzo dobra, tylko w tym roku wygląda starzej, kiedy tak porusza głową to w tę, to w tamtą stronę między irysami i różami, przybliża twarz do pęków bzu i oczy ma przymknięte, wdycha - po ulicznej wrzawie - rozkoszny chłód, zachwycający aromat. Nagłe otworzyła oczy i jak świeże, niczym najpiękniejsza bielizna prosto z prania, ułożona w wiklinowych koszach, wydały jej się róże; jak konwencjonalnie poprawne były czerwone goździki o sztywnych głowach; i groszek rozparty w swoich wazonach, biadoliła, śnieżnobiały, kremowy; mogło się zdawać, że jest wieczór i dziewczęta wyszły w batystowych sukienkach rwać groszek i róże, wyszły po skończonym cudownym dniu letnim o niemal granatowym niebie, po dniu letnim pełnym lewkonii, goździków, lilii; mogło się zdawać, że jest to chwila między szóstą i siódmą, kiedy kwiaty - róże, goździki, irysy, bez - żarzą się; białe, fioletowe, czerwone, pomarańczowe; wszystkie kwiaty płoną własnym, łagodnym i czystym światłem na parujących mgłą rabatach. Jakże ona kochała biało-szare ćmy zataczające kręgi nad ciastem z wiśniami, nad grzędą pierwiosnków wieczorem!"

wtorek, 11 grudnia 2012

What remains?


Alexey Alexeev Ambrotypes
http://www.ambrotype.ru/index_en.html

Virginia Woolf Fale
"Czyżby to był koniec opowieści? Coś w rodzaju westchnienia? Ostatnie zmarszczenie fali? Strużka wody w ścieku, która szemrząc wycieka? Dotknę stołu - tak - żeby odzyskać świadomość, chwili. Kredens zastawiony flaszeczkami, kosz pełen bułek, talerz bananów - to kojący widok. Lecz jeśli nie istnieją opowieści, jaki może być koniec albo jaki początek? Życie nie jest być może podatne na sposób, w jaki je traktujemy, usiłując je opowiedzieć. Kiedy tak człowiek siedzi późno w nocy, dziwne mu wydaje się, że nie ma większej władzy. Nie na wiele zdają się wtedy uporządkowane przegródki. To dziwne, jak siła uchodzi do jakiegoś wyschniętego potoku. Gdy tak siedzi się w samotności, wydaje się, że jesteśmy wyczerpani, nasze wody mogą zaledwie otoczyć luźno łodygę ostokrzewu, nie możemy już sięgnąć leżących dalej kamyków, żeby je zwilżyć. Już po wszystkim, to nasz koniec. Ale poczekajcie - siedziałem całą noc wyczekując - znów przebiega nas jakiś impuls, podnosimy się, ciężko suniemy po brzegu, nie sposób nas powstrzymać. To znaczy, ogoliłem się i umyłem, nie budząc żony zjadłem śniadanie, włożyłem kapelusz i poszedłem zarabiać na życie. Po poniedziałku następuje wtorek."

wtorek, 6 listopada 2012

Ladies View / Tolstoy's Wife

Alexey Alexeev Once in North, Deep North Series, 2009 (Ambrotype)

Platon Greece

Philip Roth Cień pisarza (The Ghost Writer)
"Hope nie posłuchała go, tylko wzięła torbę i weszła do dużego pokoju. Tylko ja wstałem z tego powodu.
- Rozbierz się - powiedziała do Amy. 
- Od tej chwili zaczyna się twoje trzydzieści pięć lat! 
Wraz z ostatnimi słowami zaczęła spazmatycznie łkać. 
Teraz Lonoff ostrożnie pokonywał schody. 
- Hope, odgrywasz sceny teatralne. A przy tym sobie folgujesz.
- Odjeżdżam
- Nigdzie nie odjeżdżasz. Odstaw torbę. 
- Nie! Jadę do Bostonu! Ale nie martw się - ona wie, gdzie co leży. Jest tu właściwie jak u siebie w domu. Nie stracisz swego cennego czasu. Może znów rozwiesić swoje ubrania w szafie i przygotować się, by mogła stać się twoją nudą z chwilą, gdy zamkną się za mną drzwi tego domu. Nawet nie spostrzeżesz różnicy.
 Amy nie wytrzymała i spuściła wzrok, na co Hope zareagowała, mówiąc:
- Och, ona sądzi inaczej. No oczywiście. Widziałam, jak pieściła każdą stronę każdego szkicu do każdego opowiadania. Wyobraża sobie, że z nią będzie się tu celebrować religię literatury. Oby tak było! Manny, pozwól jej spróbować, niech ci dogadza! Niech przez trzydzieści pięć lat będzie tłem dla twoich myśli. Pokaż jej, jaki jesteś szlachetny i rycerski przy trzydziestej piątej wersji. Niech ci gotuje wspaniałe posiłki i niech ci do kolacji zapala świece. Niech przygotowuje wszystko ku twojej wygodzie i potem patrzy na twoją kamienną twarz, kiedy zejdziesz wieczorem do stołu. Niespodzianka na kolację? Och, moje dziewczę, to mu się należy po całym dniu kiepskiego pisania. To go nie podnieca. A świece w starych cynowych świecznikach? Świece, po tylu latach? Jaka to z jej strony zgryźliwość, myśli sobie, jaka gminność, jakie żałosne przypominanie niegdysiejszych kolacyjek. Tak, niech szykuje dwa razy dziennie gorące kąpiele na twój obolały krzyż, a potem niech przez tydzień nie słyszy od ciebie słowa, nie mówiąc już o tym, żebyś ją miał dotknąć w łóżku. A ty spytaj go w łóżku: "Co się stało kochanie, o co chodzi?" Ale oczywiście wszyscy wiecie świetnie, o co chodzi, wiecie, dlaczego cię nie przytuli, dlaczego nawet nie wie, że jesteś obok. Pięćdziesiąta wersja!"

czwartek, 25 października 2012

Ambrotype

Katie Cooke 

Isa Marcelli

Virginia Woolf Pani Dalloway
"Gdy kładła broszkę na stole, chwycił ją nagle skurcz bólu, jak gdyby lodowate szpony skorzystały z jej zadumy i wpiły się w nią niespodzianie. Nie jest jeszcze stara. Dopiero niedawno rozpoczęła pięćdziesiąty drugi rok życia. Ma jeszcze przed sobą tyle miesięcy do końca tego roku. Czerwiec, lipiec, sierpień. Pozostały prawie nietknięte. Podeszła do toaletki. I jak gdyby usiłując pochwycić spadającą kroplę, przedarła się do samego jądra tej chwili, zatrzymała ją - tę chwilę czerwcowego poranka przygniecionego ciężarem tamtych wszystkich poranków; spojrzała w lustro, na flakony, jak gdyby widziała je po raz pierwszy w życiu, zebrała całą siebie w jednym punkcie (patrząc w lustro) i zobaczyła delikatną, różową twarz kobiety, która tego wieczoru wydawała przyjęcie, zobaczyła Klarysę Dalloway, siebie."


czwartek, 11 października 2012

Ambrotyp















































Paweł Śmiałek http://ambrotypy.pl/


 Artjom Uffelmann www.uffelmann-foto.de




























Chambre de voyage 18 x 24 

Katherine Mansfield Dzienniki (1910-1922)  
"I wszedł do sypialnianego pokoju, zamykając drzwi za sobą, a ja siadłam na końcu sofy. Promienie słońca, wpadając przez okna, dzieliły pracownię na cztery części: na dwa kwadraty światła i dwa - cienia, lecz wszystko, na co padało światło, zdawało się pływać w nim, kąpać się i lśnić, jak gdyby nie stało na ziemi, lecz pływało w wodzie - wydawało się nawet, że wszystko się jakoś dziwnie chwieje."