poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Free Letters

Elijah Gowin, Maggie and Orbs (Hymnal of Dreams), 2001
http://elijahgowin.com/?p=165 

Virginia Woolf O chorowaniu
"W chorobie słowa nabierają cech jakby mistycznych. Chwytamy to, co znajduje się pod powierzchnią ich znaczenia, instynktownie gromadzimy to, tamto i jeszcze coś - dźwięk, kolor, tu akcent, tu pauzę, które poeta, świadom, jak bardzo marne są słowa w porównaniu z ideami, rozsiał po stronicy, by kiedy się je zbierze, wywołały stan ducha, którego ani słowa nie opiszą, ani rozum nie wyjaśni. Niezrozumiałość ma nad nami w czas choroby ogromną władzę, i to zasadniejszą niżby to chcieli przyznać wyprostowani. W zdrowiu znaczenie zagłusza dźwięki. Inteligencja dominuje w nas nad zmysłami. Ale w chorobie, kiedy policjant schodzi ze służby, wpełzamy pod jakieś ciemne wiersze Mallarmego czy Donne'a, pod jakąś łacińską czy grecką frazę, a słowa wydzielają wonie i destylują smaki, więc kiedy w końcu docieramy do znaczenia, okazuje się ono daleko bogatsze, dlatego właśnie że najpierw mieliśmy dostęp zmysłowo, przez podniebienie i nozdrza, niczym do jakiegoś dziwnego aromatu."

czwartek, 18 kwietnia 2013

Sound and Vision

Alma Lavenson Self-Portrait, 1932
http://lejournaldelaphotographie.com/entries/10939/alma-lavenson-ou-la-composition-geometrique

Julio Cortazar Gra w klasy
"Gregoroviusa, agenta od sił heteroklitycznych, zainteresowała notatka Morellego:
„Zanurzyć się w rzeczywistości lub w jakimś rodzaju rzeczywistości i przekonać się, że to, co na pierwszy rzut oka wydawało się całkowicie absurdalne, zaczyna nabierać znaczenia i układać się wokół innych form (absurdalnych lub nie), tak że w końcu z materiału rozbieżnego (w stosunku do stereotypu dnia) wyłania się i kształtuje jakiś koherentny rysunek, który tylko w zestawieniu z tamtym będzie wydawał się bezsensem, majakiem albo czymś niezrozumiałym. Czy aby nie grzeszę przez nadmiar ufności? Zrezygnować z psychologizowania, równocześnie wprowadzając czytelnika - to prawda, że specyficznego czytelnika - w kontakt z osobistym światem, z osobistymi  doświadczeniami i własnymi rozmyślaniami... Taki czytelnik zostaje pozbawiony wszelkiego pomostu, wszelkiego pośrednictwa, jakiejkolwiek przyczynowości.
Oto sprawy w stanie surowym: sposoby bycia, ich skutki, zerwania, katastrofy, szyderstwa. Tam, gdzie oczekiwałoby się pożegnania, znajdujemy rysunek na ścianie; zamiast krzyku - wędka; śmierć wyraża się za pomocą mandolinowego tria. A jednak to jest pożegnanie, krzyk i śmierć, lecz któż jest przygotowany do zmiany pozycji, wyniesienia się ze swego miejsca, otwarcia się, zdecentralizowania, wyalienowania? Ramy powieści zmieniły się, lecz jej bohaterowie w dalszym ciągu są wcieleniami Tristana, Jane Eyre, Lafcadia, Leopolda Blooma, świata, ulicy, domu, alkowy - są charakterami. Na jednego bohatera w stylu Ulricha (more Musil) czy Molloya (more Beckett) wypada pięciuset Darleyów (more Durrell). Co do mnie, zastanawiam się, czy kiedykolwiek uda mi się wykazać, że jedynym prawdziwie interesującym mnie bohaterem jest czytelnik, w takiej mierze, w jakiej choć odrobina z tego, co piszę, mogłaby przyczynić się do urobienia go, do zmienienia zajmowanych przez niego pozycji, do przetransplantowania go, wyalienowania”.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Wake Me Up

Brooke Shaden The Quiet Death

Virginia Woolf Fale
"I tak, ponaglani śpiewem chóru, wirowaniem wody i ledwie dosłyszalnym szumem wiatru, oddalamy się. Osypują się z nas małe okruchy. O! Upadło właśnie coś bardzo ważnego. Nie potrafię zachować spoistości. Zaraz usnę."

wtorek, 2 kwietnia 2013

Outside

Cristina Coral The lost paradise
https://www.facebook.com/pages/Cristina-Coral-Photography/256263954402079

Italo Calvino Jeśli zimową nocą podróżny
"Prowadzę zbyt wiele wątków jednocześnie, bo chcę, aby opowieść stwarzała wrażenie nasycenia innymi wątkami, które mógłbym rozwinąć, i być może rozwinę je, czy też, kto wie, rozwinąłem je już przy innej okazji, chcę, aby stwarzała wrażenie przestrzeni wypełnionej zdarzeniami, być może tożsamej z czasem mojego życia, w którym można poruszać się we wszystkich kierunkach, niczym w przestrzeni, natrafiając wciąż na zdarzenia, których przytoczenie wymagałoby najpierw przytoczenia innych zdarzeń, tak aby opowieść, rozpoczynana od dowolnej chwili i od dowolnego miejsca, nie utraciła nic z bogactwa zawartego materiału. Co więcej, kiedy spoglądam z pewnej perspektywy na wszystko, co zostawiam poza głównym nurtem narracji, dostrzegam niemal las, który rozrasta się i nie przepuszcza nawet światła, taki jest gęsty, jednym słowem, dostrzegam materiał znacznie obfitszy niż ten, który tym razem wysunąłem na plan pierwszy, dlatego też nie jest wykluczone, że ten, kto podąża za moją opowieścią, czuje się trochę oszukany, widząc, jak główny nurt rzeki rozgałęzia się na wiele wąskich strumyków, do niego zaś docierają jedynie nikłe echo i słabe odbicie głównych wydarzeń; lecz nie jest też wykluczone, że taki właśnie cel stawiałem sobie zabierając się do opowiadania, bo staram się zastosować pewien zabieg właściwy sztuce narracji: przestrzegam zasady umiaru, polegającej na tym, aby nie wyczerpać wszystkiego, co mam do powiedzenia."