Virginia Woolf Do latarni morskiej
"Za każdym
razem, gdy „myślała o jego dziele”, widziała wyraźnie przed sobą duży stół
kuchenny. Sprawił to Andrew. Gdy go się kiedyś spytała, o czym są książki jego
ojca, wyjaśnił: „O podmiocie i przedmiocie oraz o naturze rzeczywistości”. A
kiedy powiedziała: „Boże kochany, nie mam pojęcia, co to znaczy” – doradził
jej: „Niech pani pomyśli o stole kuchennym wtedy, gdy go pani nie widzi”. Odtąd, kiedykolwiek
myślała o pracy pana Ramsaya, widziała przed sobą wyszorowany stół kuchenny.
Teraz – kiedy dochodzili do sadu, umieścił się w rozwidleniu konarów gruszy. Z bolesnym
wysiłkiem skoncentrowała uwagę nie na srebrzystej, chropowatej korze drzewa ani
na jego liściach o rybim kształcie, lecz na widmowym kuchennym stole, jednym z
tych szorowanych sosnowych stołów, o wyraźnych słojach i sękach (ich zaleta –
muskularna tężyzna – ujawnia się latami całymi), który właśnie tkwił tam, z
czterema nogami w powietrzu. Naturalnie, jeżeli ktoś spędzał wszystkie swe dni
na patrzeniu na te kanciaste istoty, sprowadzając urocze wieczory, pełne
różowych, błękitnych i srebrnych obłoczków do białego, sosnowego stołu o
czterech nogach (a czynić tak zwykły najwspanialsze umysły), to kogoś takiego
nie można oceniać jak zwykłego śmiertelnika."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz