czwartek, 24 października 2013

Three Sisters

Adnrei Tarkovsky Instant Light / Polaroids

Lew Tołstoj Spowiedź
"Jest taka z dawna opowiadana, wschodnia baśń o wędrowcu, którego w stepie zaskoczyła rozszalała bestia. Ratując się przed nią, wędrowiec wskakuje do wyschniętej studni, ale na dnie widzi smoka rozwierającego paszczę, aby go pożreć. Nieszczęśnik, nie mając śmiałości ani wyjść, aby nie być zabitym przez rozszalałą bestię, ani skoczyć na dno studni, gdzie pożre go smok, chwyta się gałęzi rosnącego w szczelinach studni dzikiego krzewu i zawisa na nim. Ręce mu słabną i czuje, że wkrótce będzie musiał poddać się zagładzie, czekającej na niego z obu stron; trzyma się jednak dalej, ale widzi dwie myszy, jedną białą, drugą czarną, równomiernie ogryzające łodygę krzewu, na którym wisi. Za chwilę krzak się złamie, a on wpadnie w paszczę smoka. Wędrowiec widzi to i wie, że nieuchronnie zginie; ale dopóki wisi, rozgląda się wokół siebie i znajduje na liściach krzewu krople miodu, dosięga je językiem i zlizuje. Podobnie ja trzymam się gałęzi życia, wiedząc, że smok czeka na mą pewną śmierć, gotów mnie rozszarpać i nie mogę zrozumieć, dlaczego spotkały mnie te męki. I próbuję ssać ten miód, który wcześniej sprawiał mi tyle radości; ale miód ten nie smakuje mi już, a biała i czarna mysz – dzień i noc – podgryzają łodygę, której się trzymam. Wyraźnie widzę smoka i miód nie wydaje mi się już słodki. Widzę jedno – fatalnego smoka i mysz – i nie mogę odwrócić od nich wzroku. A przecież to nie baśń, tylko realna, bezdyskusyjna i dla każdego zrozumiała prawda."

poniedziałek, 21 października 2013

Read no More

Edouard Boubat, Île Saint-Louis 1997

Susan Sontag Jak świadomość związana jest ciałem, Dzienniki, tom 2
"Inteligencja nie zawsze jest czymś dobrym, co należy cenić czy rozwijać, To raczej coś w rodzaju koła zapasowego - jest potrzebne czy przydatne, kiedy dochodzi do awarii. Jeśli wszystko idzie dobrze, lepiej być głupim...Głupota jest równie wartościowa jak inteligencja."

środa, 17 lipca 2013

Re:flection

Maxim Shumilin 

Justyna Bargielska Bach for my baby 
 Grecjo, upadaj

Jestem taka chuda i to może być każdy,
ale to właśnie ten mówi mi, co we mnie lubi,
dźwięk i blask spawania. Na co ja mu mówię,
że właściwie to lubię oceany i morza.

Ścianę bez okien maluję na biało,
czy to ściany wesele, bo na pewno nie moje.
Jestem taka chuda, że mogłabym być wszędzie.
Sama sprowadziłam na siebie to nieszczęście
i to, co w nim najgorsze: że pójdę dalej.

niedziela, 16 czerwca 2013

Empathy

Kristen Hatgi
http://www.kristenhatgi.com/ 

Fernando Pessoa Księga Niepokoju
"To oleodruk, z którym już nic się nie da zrobić. Wpatruję się w niego i nie wiem, czy go widzę. W witrynie są oprócz niego też inne. Leży w samym środku witryny, we wnęce pod schodami.
Ta postać tuli do piersi wiosnę, a oczy, którymi się we mnie wpartuje, są smutne. Uśmiecha się lśnieniem papieru; twarz ma w barwach czerwieni. Niebo w tle jest w odcieniu jasnoniebieskiej tkaniny. (...) Smutek oczu jest rzeczywisty: ich spojrzeniu, kierowanemu ku mnie z głębi litograficznej rzeczywistości, towarzyszy jakaś prawda. Ta postać przybyła z wiosną. Jej smutne oczy są wielkie, ale nie to czyni je smutnymi."

czwartek, 23 maja 2013

Luna

Christy Lee Rogers Carnadina

Henry Miller Zwrotnik Raka
"Przeżywałem chwile ekstazy i śpiewałem, aż leciały iskry. Śpiewałem o równiku obejmującym nas chciwie jak dziwka, o jej przyozdobionych czerwonymi piórami nogach i wyspach znikających z oczu. Nikt nie słuchał. Działo odpalone na Pacyfiku ulatuje w przestrzeń, ponieważ Ziemia jest okrągła, a gołębie fruwają do góry nogami. Widziałem, jak Mona patrzyła na mnie poprzez stół z oczyma pełnymi żalu; przenikający ją smutek rozpłaszczył swój nos na jej kręgosłupie; szpik pod wpływem współczucia zamienił się w płyn. Stała się lekka jak trup dryfujący po Morzu Martwym. Place krwawiły jej z bólu, a krew zamieniała się w ślinę. Wilgotny świt przyniósł bicie dzwonów i grały one nieprzerwanie wzdłuż włókien moich nerwów, a ich serca biły w moim sercu i huczały z żelazną złośliwością. Dziwne, że dzwony potrafią tak dźwięczeć, ale jeszcze dziwniejsze, że ciało eksploduje, ona zamienia się w noc, a jej robaczywe słowa wgryzają się w materac."
 

poniedziałek, 20 maja 2013

Re:flashback

 Maider Kuadra Reflejo en un espejo

Mircea Eliade Wesele w niebie
"Potem przewertowałem strona po stronie wszystkie książki. W niektórych były zakładki, tu i ówdzie jakaś koperta bądź zapłacony rachunek. Przez pewien czas myślałem, że Ileana napisała jakiś inny list i schowała go w którejś z moich książek. Stałem długo przez półkami usiłując odgadnąć, jaka książka mogła przykuć jej uwagę, która - jej zdaniem - najlepiej nadaje się na skrytkę. Zdawało mi się, że ktoś niespodziewanie wskazuje mi jakiś tytuł i wtedy ta książka prześladowała mnie uporczywie. Pełen obaw ostrożnie zdejmowałem ją z półki i przeglądałem bez pośpiechu, jak gdybym bał się zniszczyć tę ostatnią nadzieję..."

poniedziałek, 13 maja 2013

One Head four Legs


Elijah Gowin Bowl, Hymnal of Dreams, 2001

Virginia Woolf Do latarni morskiej
"Za każdym razem, gdy „myślała o jego dziele”, widziała wyraźnie przed sobą duży stół kuchenny. Sprawił to Andrew. Gdy go się kiedyś spytała, o czym są książki jego ojca, wyjaśnił: „O podmiocie i przedmiocie oraz o naturze rzeczywistości”. A kiedy powiedziała: „Boże kochany, nie mam pojęcia, co to znaczy” – doradził jej: „Niech pani pomyśli o stole kuchennym wtedy, gdy go pani nie widzi”. Odtąd, kiedykolwiek myślała o pracy pana Ramsaya, widziała przed sobą wyszorowany stół kuchenny. Teraz – kiedy dochodzili do sadu, umieścił się w rozwidleniu konarów gruszy. Z bolesnym wysiłkiem skoncentrowała uwagę nie na srebrzystej, chropowatej korze drzewa ani na jego liściach o rybim kształcie, lecz na widmowym kuchennym stole, jednym z tych szorowanych sosnowych stołów, o wyraźnych słojach i sękach (ich zaleta – muskularna tężyzna – ujawnia się latami całymi), który właśnie tkwił tam, z czterema nogami w powietrzu. Naturalnie, jeżeli ktoś spędzał wszystkie swe dni na patrzeniu na te kanciaste istoty, sprowadzając urocze wieczory, pełne różowych, błękitnych i srebrnych obłoczków do białego, sosnowego stołu o czterech nogach (a czynić tak zwykły najwspanialsze umysły), to kogoś takiego nie można oceniać jak zwykłego śmiertelnika."

sobota, 4 maja 2013

Twinkle, twinkle Uncle Freud

Cristina Coral Twinkle Ballade

Ingeborg Bachmann Malina
"Kiedy się budzę, wiem, że od wielu już lat nie byłam w teatrze. Przedstawienie? Nie pamiętam żadnego przedstawienia, nie wyobrażam sobie żadnego przedstawienia, ale to musiało być przedstawienie.

Malina: Zawsze wyobrażałaś sobie za wiele.
Ja: Ale wtedy nie mogłam sobie nic wyobrazić. Albo mówimy o wyobrażaniu sobie i wyobrażeniach i nie myślimy o tym samym.
Malina: Prześledźmy sprawę. Dlaczego nie masz pierścionka? Nosiłaś kiedyś pierścionek? Nigdy przecież nie nosisz pierścionka. Powiedziałaś mi, że dla ciebie jest rzeczą niemożliwą nosić coś na palcu, mieć coś na szyi, wokół przegubu czy choćby kostki."

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Free Letters

Elijah Gowin, Maggie and Orbs (Hymnal of Dreams), 2001
http://elijahgowin.com/?p=165 

Virginia Woolf O chorowaniu
"W chorobie słowa nabierają cech jakby mistycznych. Chwytamy to, co znajduje się pod powierzchnią ich znaczenia, instynktownie gromadzimy to, tamto i jeszcze coś - dźwięk, kolor, tu akcent, tu pauzę, które poeta, świadom, jak bardzo marne są słowa w porównaniu z ideami, rozsiał po stronicy, by kiedy się je zbierze, wywołały stan ducha, którego ani słowa nie opiszą, ani rozum nie wyjaśni. Niezrozumiałość ma nad nami w czas choroby ogromną władzę, i to zasadniejszą niżby to chcieli przyznać wyprostowani. W zdrowiu znaczenie zagłusza dźwięki. Inteligencja dominuje w nas nad zmysłami. Ale w chorobie, kiedy policjant schodzi ze służby, wpełzamy pod jakieś ciemne wiersze Mallarmego czy Donne'a, pod jakąś łacińską czy grecką frazę, a słowa wydzielają wonie i destylują smaki, więc kiedy w końcu docieramy do znaczenia, okazuje się ono daleko bogatsze, dlatego właśnie że najpierw mieliśmy dostęp zmysłowo, przez podniebienie i nozdrza, niczym do jakiegoś dziwnego aromatu."

czwartek, 18 kwietnia 2013

Sound and Vision

Alma Lavenson Self-Portrait, 1932
http://lejournaldelaphotographie.com/entries/10939/alma-lavenson-ou-la-composition-geometrique

Julio Cortazar Gra w klasy
"Gregoroviusa, agenta od sił heteroklitycznych, zainteresowała notatka Morellego:
„Zanurzyć się w rzeczywistości lub w jakimś rodzaju rzeczywistości i przekonać się, że to, co na pierwszy rzut oka wydawało się całkowicie absurdalne, zaczyna nabierać znaczenia i układać się wokół innych form (absurdalnych lub nie), tak że w końcu z materiału rozbieżnego (w stosunku do stereotypu dnia) wyłania się i kształtuje jakiś koherentny rysunek, który tylko w zestawieniu z tamtym będzie wydawał się bezsensem, majakiem albo czymś niezrozumiałym. Czy aby nie grzeszę przez nadmiar ufności? Zrezygnować z psychologizowania, równocześnie wprowadzając czytelnika - to prawda, że specyficznego czytelnika - w kontakt z osobistym światem, z osobistymi  doświadczeniami i własnymi rozmyślaniami... Taki czytelnik zostaje pozbawiony wszelkiego pomostu, wszelkiego pośrednictwa, jakiejkolwiek przyczynowości.
Oto sprawy w stanie surowym: sposoby bycia, ich skutki, zerwania, katastrofy, szyderstwa. Tam, gdzie oczekiwałoby się pożegnania, znajdujemy rysunek na ścianie; zamiast krzyku - wędka; śmierć wyraża się za pomocą mandolinowego tria. A jednak to jest pożegnanie, krzyk i śmierć, lecz któż jest przygotowany do zmiany pozycji, wyniesienia się ze swego miejsca, otwarcia się, zdecentralizowania, wyalienowania? Ramy powieści zmieniły się, lecz jej bohaterowie w dalszym ciągu są wcieleniami Tristana, Jane Eyre, Lafcadia, Leopolda Blooma, świata, ulicy, domu, alkowy - są charakterami. Na jednego bohatera w stylu Ulricha (more Musil) czy Molloya (more Beckett) wypada pięciuset Darleyów (more Durrell). Co do mnie, zastanawiam się, czy kiedykolwiek uda mi się wykazać, że jedynym prawdziwie interesującym mnie bohaterem jest czytelnik, w takiej mierze, w jakiej choć odrobina z tego, co piszę, mogłaby przyczynić się do urobienia go, do zmienienia zajmowanych przez niego pozycji, do przetransplantowania go, wyalienowania”.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Wake Me Up

Brooke Shaden The Quiet Death

Virginia Woolf Fale
"I tak, ponaglani śpiewem chóru, wirowaniem wody i ledwie dosłyszalnym szumem wiatru, oddalamy się. Osypują się z nas małe okruchy. O! Upadło właśnie coś bardzo ważnego. Nie potrafię zachować spoistości. Zaraz usnę."

wtorek, 2 kwietnia 2013

Outside

Cristina Coral The lost paradise
https://www.facebook.com/pages/Cristina-Coral-Photography/256263954402079

Italo Calvino Jeśli zimową nocą podróżny
"Prowadzę zbyt wiele wątków jednocześnie, bo chcę, aby opowieść stwarzała wrażenie nasycenia innymi wątkami, które mógłbym rozwinąć, i być może rozwinę je, czy też, kto wie, rozwinąłem je już przy innej okazji, chcę, aby stwarzała wrażenie przestrzeni wypełnionej zdarzeniami, być może tożsamej z czasem mojego życia, w którym można poruszać się we wszystkich kierunkach, niczym w przestrzeni, natrafiając wciąż na zdarzenia, których przytoczenie wymagałoby najpierw przytoczenia innych zdarzeń, tak aby opowieść, rozpoczynana od dowolnej chwili i od dowolnego miejsca, nie utraciła nic z bogactwa zawartego materiału. Co więcej, kiedy spoglądam z pewnej perspektywy na wszystko, co zostawiam poza głównym nurtem narracji, dostrzegam niemal las, który rozrasta się i nie przepuszcza nawet światła, taki jest gęsty, jednym słowem, dostrzegam materiał znacznie obfitszy niż ten, który tym razem wysunąłem na plan pierwszy, dlatego też nie jest wykluczone, że ten, kto podąża za moją opowieścią, czuje się trochę oszukany, widząc, jak główny nurt rzeki rozgałęzia się na wiele wąskich strumyków, do niego zaś docierają jedynie nikłe echo i słabe odbicie głównych wydarzeń; lecz nie jest też wykluczone, że taki właśnie cel stawiałem sobie zabierając się do opowiadania, bo staram się zastosować pewien zabieg właściwy sztuce narracji: przestrzegam zasady umiaru, polegającej na tym, aby nie wyczerpać wszystkiego, co mam do powiedzenia."

czwartek, 28 marca 2013

Dream Street 15 / Strangers When We Meet

 Juergen Buergin Berlin Lovers

Juergen Buergin Falling Stars


Vladimir Nabokov Dar
"Szedł ulicami, które dawno już narzuciły mu się ze znajomością, co więcej, liczyły, że je polubi; z góry nawet kupiły sobie w jego przyszłym wspomnieniu miejsce obok Petersburga — mały grobek w sąsiedztwie; szedł tymi polśniewającymi ciemno ulicami, wygaszone kamienice cofały się, jedne tyłem, inne bokiem, w szarobure niebo berlińskiej nocy, gdzie jednak trafiały się czasem grząskie miejsca, niemal topniejące pod spojrzeniem, które zyskiwało w ten sposób parę gwiazd. I oto wreszcie skwer, gdzie zjadł kolację, wysoka, ceglana kircha i zupełnie jeszcze przejrzysta, bezlistna topola, przypominająca unerwienie olbrzyma, tuż obok publiczny szalet, podobny do piernikowego domku baby-jagi. W mroku skweru, ledwie tkniętego wachlarzem ulicznych świateł, piękność, która już od ośmiu chyba lat wciąż odmawiała nowej inkamacji (tak żywa była wciąż pamięć o pierwszej miłości), siedziała na szarej ławce, kiedy się jednak przybliżył, zobaczył, że siedzi tam cień drzewnego pnia. Skręcił w swoją ulicę i pogrążył się w nią niczym w zimną wodę — z taką czynił to odrazą, tyle smutku zapowiadał ów pokój, niechętna szafa, kanapa. Znalazłszy swoją bramę (odmienioną przez ciemność), wydobył klucze. Żaden z nich jednak nie pasował."

niedziela, 24 marca 2013

U Turn

 
Loic Molon Correspodance


Markus Zusak Złodziejka książek
"TEORYJKA
Ludzie zauważają kolory dnia jedynie na jego początku i końcu, choć dla mnie jest oczywiste, że zmieniają się one z każdą chwilą, w całej mnogości odcieni i tonacji. Jedna godzina może się składać z tysięcy różnych barw. Woskowych żółcieni i chmurnych błękitów. Mrocznych ciemności. Mam taką pracę, że muszę to zauważać. 
Jak już napomknąłem, mam dar rozpraszania uwagi. To trzyma mnie przy zdrowych zmysłach. Dzięki temu jakoś sobie radzę, zważywszy, jak długo już wykonuję swoją pracę. No, ale kto mógłby mnie zastąpić? Kto mógłby przejąć obowiązki, kiedy ja bym odpoczywał na wakacjach w modnym kurorcie, czy to w tropikach, czy na nartach? Odpowiedź brzmi: nikt. Podjąłem więc decyzję świadomą, celową –  rozpraszam się i to są moje wakacje. Nie trzeba dodawać, że odpoczywam w kolorach."

piątek, 15 marca 2013

Ladies View / Sabine

Jean-Pascal Imsan Sabine, Lausanne 1993


Amelie Nothomb Kosmetyka Wroga
"Twarze, czy raczej niektóre twarze, są czymś w najwyższym stopniu niepojętym; to połączenie spojrzenia i rysów stające się nagle jedyną rzeczywistością, najbardziej ważką zagadką świata, które wzrok chłonie zachłannie i chciwie, zupełnie jakby wypisane było na nich jakieś boskie posłannictwo. Nie będę jej panu szczegółowo opisywał; powiem tylko, że miała kasztanowe włosy i niebieskie oczy. Czyż jest coś bardziej denerwującego od tych wszystkich obowiązkowych opisów bohaterek powieści, nieoszczędzających czytelnikowi ani jednego szczegółu, tak jakby to mogło cokolwiek zmienić. Właściwie równie dobrze mogła być blondynką o brązowych oczach. Opisywanie piękna takiej twarzy jest równie głupie i daremne, jak próba przekazania za pomocą słów niewymownego piękna sonaty lub kantaty. Choć być może właśnie sonata lub kantata mogłyby opisać jej twarz. Nieszczęściem ludzi, którzy stanęli w obliczu podobnej tajemnicy, jest to, iż potem nie są już zdolni zainteresować się czymkolwiek innym."


niedziela, 10 marca 2013

Dream Street 14 / Bridge

Ara Guler Galata Bridge, Istanbul, 1965

Ara Guler Karakoy, Istanbul, 1954 
http://www.araguler.com.tr/


Geert Mak Most 
"Większość ludzi na moście, nawet "humaniści", przestrzegała ramadanu. Jedzenie posiłku rozpoczynało się dopiero po zachodzie słońca. Gdy tylko rozlegał się sygnał z minaretu, cały most zaczynał łapczywie zajadać. Wszędzie wyczarowywano świąteczne dania: kelnerzy i ich pomocnicy uwijali się, jak mogli, we wszystkich kątach i zaułkach stali sprzedawcy, pubybuci i złodzieje, mlaskali i siorbali, ile się dało. W każdym sklepie widać było właściciela wraz z personelem, siedzących przy jednym stole przy wspólnym posiłku. Most na chwilę zaniemówił i przeżuwał."

piątek, 18 stycznia 2013

Flower Me

Kristen Hagti Jilian Flowers, 2012

Kristen Hagti Megan in Flowering Bush, 2010 

Virginia Woolf Pani Dalloway
"Kwiaty: lewkonie, groszek pachnący, pęki bzu i goździki, masy goździków. I róże, i irysy. Ach, tak... wdychała słodki zapach ziemi ogrodowej rozmawiając z panną Prym, która była obowiązana jej służyć i która uważała, że Klarysa jest dobra, bo była dobra przed laty; bardzo dobra, tylko w tym roku wygląda starzej, kiedy tak porusza głową to w tę, to w tamtą stronę między irysami i różami, przybliża twarz do pęków bzu i oczy ma przymknięte, wdycha - po ulicznej wrzawie - rozkoszny chłód, zachwycający aromat. Nagłe otworzyła oczy i jak świeże, niczym najpiękniejsza bielizna prosto z prania, ułożona w wiklinowych koszach, wydały jej się róże; jak konwencjonalnie poprawne były czerwone goździki o sztywnych głowach; i groszek rozparty w swoich wazonach, biadoliła, śnieżnobiały, kremowy; mogło się zdawać, że jest wieczór i dziewczęta wyszły w batystowych sukienkach rwać groszek i róże, wyszły po skończonym cudownym dniu letnim o niemal granatowym niebie, po dniu letnim pełnym lewkonii, goździków, lilii; mogło się zdawać, że jest to chwila między szóstą i siódmą, kiedy kwiaty - róże, goździki, irysy, bez - żarzą się; białe, fioletowe, czerwone, pomarańczowe; wszystkie kwiaty płoną własnym, łagodnym i czystym światłem na parujących mgłą rabatach. Jakże ona kochała biało-szare ćmy zataczające kręgi nad ciastem z wiśniami, nad grzędą pierwiosnków wieczorem!"

piątek, 11 stycznia 2013

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Holy Emptiness!


Isabel Tallos Inhabitados, 2008
http://www.isabeltallos.com/

Ingeborg Bachmann Malina
"Weszłam w lustro, zniknęłam w lustrze, zajrzałam w przyszłość, byłam w zgodzie ze sobą i znów jestem w niezgodzie. Mrugam, przebudzona, w lustro, obwodząc ołówkiem brzeg powieki. Mogę tego poniechać. Przez chwilę byłam nieśmiertelna i ja, właśnie ja, istniałam nie dla Ivana i żyłam nie w Ivanie, to było bez znaczenia. Woda spływa z wanny. Zamykam szuflady, chowam kredki, słoiki, flakony, rozpylacze do toalety, żeby Malina się nie denerwował. Suknię domową wieszam w ściennej szafie, nie jest na dzisiaj. Muszę odetchnąć świeżym powietrzem i przed snem wyjść na ulicę."

sobota, 5 stycznia 2013

Re:icon / Mouth

Eugene Atget, Cabaret de L’Enfer, Boulevard de Clichy, 1910

Robert Doisneau, Boulevard de Clichy, 1952

piątek, 4 stycznia 2013

More or Less

      Robert & Shana ParkeHarrison Book of Life, 2000 

Julio Cortazar Gra w klasy
"Fragment prozy może popsuć się nagle, niby kawałek polędwicy. Od lat spostrzegam oznaki gnicia w moim pisaniu. Jak ja, przechodzi ono swoje anginy, swoje żółtaczki, swoje zapalenia wyrostka, wyprzedza mnie jednak na drodze do ogólnego rozkładu. W gruncie rzeczy gnicie oznacza koniec składników nieczystych i powrót do praw chemicznie czystego sodu, magnezu, węgla. Moja proza gnije od strony składni, zmierzając - z wielkim wysiłkiem - ku prostocie. Przypuszczam, że dlatego nie umiem już pisać „koherentnie”. Słowa wierzgają zrzucając mnie natychmiast na ziemię. Fixer les vertiges - jak to miło! Ale ja czuję, że powinienem ustalać elementy. Wiersze na to czekają i pewne rodzaje powieści, nawet teatru. Reszta jest faszerowaniem i nie wychodzi mi na dobre. Chociaż, czy rzeczywiście najważniejsze są elementy? Przecież opis węgla jest mniej interesujący niż opis historii rodziny Guermantes.
Mam niejasne uczucie, że te elementy, w które celuję, są jakby na granicy kompozycji. Następuje odwrócenie punktu widzenia szkolnej chemii. Tam, gdzie kompozycja dochodzi do swojej ostatecznej granicy, otwiera się teren elementów podstawowych. Ustalić je i, jeżeli to możliwe, stać się nimi."