poniedziałek, 26 listopada 2012

Crime on Monday / Just an Accident

Julie de Waroquier Soul Storm (Ex-pression)

Vladimir Nabokov Przezroczyste przedmioty
"Amerykanka, jak się okazało, urocza, nazywała się Giulia Romeo, nazwisko to w języku starowłoskim znaczy "pielgrzym", a czyż my wszyscy nie jesteśmy pielgrzymami, a nasze sny - czyż nie są anagramami codziennej rzeczywistości? Doskoczył do niej, bo chciała rzucić się z okna. Duże okno miało niski parapet, szeroki i obity tapicerką, jak to parapety w tym kraju lodu i ognia. Ach, te lodowce, te jutrzenki cudne! Giulia, czy Julia, w firmowym gieźle Dopplera spowijającym jej świetliste ciało, przywarła do parapetu, rozpostartymi ramionami sięgając skrzydeł okna. Spojrzał poza nią, a tam, daleko w dole, w czeluści dziedzińca czy ogrodu, tańczyły takie same płomienie, jak czerwone papierowe języki, którym ukryty wentylator każe skakać po atrapach kłód gwiazdkowego kominka, w świątecznych witrynach zaśnieżonego dzieciństwa. Skok, lub próba zsunięcia się po powiązanych prześcieradłach (sposób zaciskania węzłów demonstrowała widoczna w lustrze na zapleczu snu Hugona sprzedawczyni z długą szyją, o urodzie średniowiecznej Flamandki) wydawały mu się istnym szaleństwem, toteż biedak robił, co mógł, aby powstrzymać Julię przed desperackim krokiem. Szukając najlepszego chwytu złapał ją od tyłu za szyję, kciukami o tępo spiłowanych paznokciach wpił się w oświetloną na fioletowo nasadę karku, a ośmioma palcami ucisnął okolice grdyki. Na ekranie kina naukowego po drugiej stronie dziedzińca, czy ulicy, mignęła konwulsyjnie wijąca się krtań, ale poza tym zapanował pokój i ład: trzymał Julię w garści i uratowałby ją od niechybnej śmierci, gdyby nie to, że w samobójczej próbie wyrwania się z ognia jakimś cudem ześlizgnęła się poza parapet, pociągając go za sobą w próżnię. Co za upadek! Co za niemądra Julia!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz