czwartek, 29 listopada 2012

In a Pickle


 Klaus Pichler Pineapple (One Third)

Klaus Pichler Tomatoes (One Third)
  
Paul Auster Księżycowy Pałac 
"Trochę trwało, nim się przemogłem, ale gdy już pogodziłem się z myślą, że wkładam do ust żywność, którą wcześniej napoczęły inne usta, odkryłem, że mam wokół siebie niewyczerpane źródło pożywienia.
Ciasto po pizzy, kawałki hot dogów, skórka po wielopiętrowych kanapkach, nie dopite puszki wody sodowej - trawniki i skałki były nimi dosłownie usłane, pojemniki na śmieci pękały od obfitości. By przezwyciężyć swe opory, wymyślałem śmieszne nazwy na śmietniki. Były barami ostatniej obsługi, jadłobiorniami, karmnikami dla niebieskich ptaków - czymkolwiek, bylebym zapomniał, czym naprawdę są. Pewnego razu, gdy grzebałem w koszu, podszedł policjant i zapytał, co robię. Całkowicie zaskoczony, bąkałem coś przez chwilę, po czym wydukałem, że jestem studentem. Powiedziałem, że biorę udział w badaniach socjologicznych i że przez całe lato zbieram dane statystyczne na temat zawartości miejskich śmietników. Na dowód sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem legitymację studencką, mając nadzieję, że funkcjonariusz nie zauważy, iż ważność straciła w czerwcu.  Policjant przyglądał się przez chwilę fotografii, potem spojrzał na mnie, po czym znów popatrzył na zdjęcie — dla porównania - i wzruszył ramionami. Uważaj, powiedział, żebyś nie wcisnął głowy za głęboko, bo się zaklinujesz.
Nie znaczy to wcale,  że zjadanie resztek było przyjemne. W zbieraniu okruchów nie ma nic romantycznego, a początkowy urok, który cechuje każdą nowość, szybko wyparował bez śladu. Przypomniałem sobie scenę z przeczytanej kiedyś książki — Lazarillo de Tormes - w której przymierający głodem hidalgo chodzi z wykałaczką w zębach, żeby stwarzać wrażenie, iż właśnie zjadł suty posiłek. Odtąd sam wdziewałem ten kostium, nie omieszkając zabrać garści wykałaczek, gdy chodziłem do baru na kawę. Miałem przynajmniej co żuć w zębach w godzinach postu i dzięki temu moja postać zyskała - jak mi się wydawało - rys samodzielności i tchnęła jowialnym spokojem."

poniedziałek, 26 listopada 2012

Crime on Monday / Just an Accident

Julie de Waroquier Soul Storm (Ex-pression)

Vladimir Nabokov Przezroczyste przedmioty
"Amerykanka, jak się okazało, urocza, nazywała się Giulia Romeo, nazwisko to w języku starowłoskim znaczy "pielgrzym", a czyż my wszyscy nie jesteśmy pielgrzymami, a nasze sny - czyż nie są anagramami codziennej rzeczywistości? Doskoczył do niej, bo chciała rzucić się z okna. Duże okno miało niski parapet, szeroki i obity tapicerką, jak to parapety w tym kraju lodu i ognia. Ach, te lodowce, te jutrzenki cudne! Giulia, czy Julia, w firmowym gieźle Dopplera spowijającym jej świetliste ciało, przywarła do parapetu, rozpostartymi ramionami sięgając skrzydeł okna. Spojrzał poza nią, a tam, daleko w dole, w czeluści dziedzińca czy ogrodu, tańczyły takie same płomienie, jak czerwone papierowe języki, którym ukryty wentylator każe skakać po atrapach kłód gwiazdkowego kominka, w świątecznych witrynach zaśnieżonego dzieciństwa. Skok, lub próba zsunięcia się po powiązanych prześcieradłach (sposób zaciskania węzłów demonstrowała widoczna w lustrze na zapleczu snu Hugona sprzedawczyni z długą szyją, o urodzie średniowiecznej Flamandki) wydawały mu się istnym szaleństwem, toteż biedak robił, co mógł, aby powstrzymać Julię przed desperackim krokiem. Szukając najlepszego chwytu złapał ją od tyłu za szyję, kciukami o tępo spiłowanych paznokciach wpił się w oświetloną na fioletowo nasadę karku, a ośmioma palcami ucisnął okolice grdyki. Na ekranie kina naukowego po drugiej stronie dziedzińca, czy ulicy, mignęła konwulsyjnie wijąca się krtań, ale poza tym zapanował pokój i ład: trzymał Julię w garści i uratowałby ją od niechybnej śmierci, gdyby nie to, że w samobójczej próbie wyrwania się z ognia jakimś cudem ześlizgnęła się poza parapet, pociągając go za sobą w próżnię. Co za upadek! Co za niemądra Julia!"

czwartek, 22 listopada 2012

Private Photo Investigation


Today I found a splendid photo in the book "Street Photography Now" (Sophie Howard and Steven McLaren) - first page, but unfortunatelly publisher didn't mention about an author. My suspicion oscilletes around Arif Asci, but it's just a suspicion. If You are 100% sure, who is an author, please let me know in the comment. Thanks in advance!

środa, 21 listopada 2012

Ladies View / Agnes

Diane Arbus Blaze Starr in her living room, 1964

Milan Kundera Nieśmiertelność
"Ścisnęło mnie za serce. Ten uśmiech i gest należały do dwudziestoletniej dziewczyny! Jej ręka wzniosła się z zachwycającą lekkością. Tak jakby w trakcie zabawy rzuciła do kochanka kolorową piłkę. Uśmiech i gest były pełne wdzięku, choć nie miały go już w sobie ani twarz, ani ciało. Był to wdzięk gestu zatopionego w ciele bez wdzięku. Lecz kobieta, nawet jeśli dobrze wiedziała, że nie jest już piękna, na chwilę o tym zapomniała. Pewną cząstką siebie wszyscy żyjemy poza czasem. Być może uświadamiamy sobie własny wiek jedynie w kilku wyjątkowych chwilach, a przez większość czasu żyjemy bez wieku. W każdym razie w chwili gdy odwróciła się, uśmiechnęła i sknięła dłonią do instruktora (który nie mógł powstrzymać się i głośno parsknął), kobieta nie znała swych lat. W tym geście istota jej wdzięku, którym czas nie władał, odsłoniła się w okamgnieniu i olśniła mnie. Byłem dziwnie wzruszony. I w moich myślach wypłynęło słowo Agnes. Agnes. Nigdy nie znałem kobiety o tym imieniu."

wtorek, 20 listopada 2012

Dream Street 5 / Give me the Key


Stu Egan London

 Stu Egan Unreal City
www.stuegan.com 

Georges Perec Spacery po Londynie (Urodziłem się. Eseje)
"Najlepiej jest więc iść za radą tego samego Stendhala, modelowego turysty, jeśli tacy w ogóle istnieją: "Z obcego kraju czerpać tylko to, co sprawia przyjemność. Największą przyjemność sprawiło nam w Londynie włóczenie się po ulicach" (Dziennik, 9 sierpnia 1817 roku).
Włóczenie się po nieznanym mieście nie jest rzeczą oczywistą, mamy tendencję do krążenia w kółko, boimy się zgubić, wolimy ograniczać się do głównych osi, jednakże przy odrobinie doświadczenia oraz inicjatywy stosunkowo łatwo jest puścić wodze fantazji. W gruncie rzeczy wystarczy iść z nosem lekko zadartym do góry, pozwolić prowadzić się wysadzanej drzewami alejce, posągowi na koniu, sklepikowi z zachęcającą w oddali witryną, zbiegowisku, reklamie pubu, przejeżdżającemu autobusowi, aby powstały, zależne od godzin i pogody, mniej lub bardziej kapryśne, mniej lub bardziej kręte szlaki, wytyczane przez nazwy przywołujące coś, nawet jeśli nie zawsze wiemy, co: le Strand, Chelsea, Pimlico, Belgravia, Lambeth, Baker Street, Charing Cross, Scotland Yard, Covent Garden, Mayfair, Burlington, Carnaby, Whitechapel itd. Przemierzymy Harley Street, ulicę Medyków albo Fleet Street, ulicę gazeciarzy, zgubimy się w labiryncie uliczek Soho lub, jeśli dopisze nam szczęście, przejdziemy tuż obok numeru 7 przy Savile Row, gdzie mieszkał znamienity Phileas Fogg, ten, który w trakcie swych wojaży zwiedzanie miast zlecał swojemu lokajowi (jakże trafnie nazywanemu Obieżyświatem) i będziemy mogli wówczas sprawdzić, jeśli zagra nam tak w duszy, czy faktycznie musiał postawić pięćset siedemdziesiąt pięć razy prawą stopę przez lewą i pięćset siedemdziesiąt sześć razy lewą przed prawą, żeby dotrzeć do Reform Club w Pall Mall."

poniedziałek, 19 listopada 2012

Crime on Monday / A Swallow's Diary

Jo Ann Callis Early Black & White

Amelie Nothomb Dziennik Jaskółki
"Czy aby nie idealizowałem Jaskółki z tej prostej przyczyny, że ją zabiłem? Moje zmysły zafunkcjonowały z opóźnieniem, lecz teraz, analizując niezwykle ważne wspomnienie jej twarzy, wpadały w uniesienie w obliczu tej niezwykłej gracji. I pomyśleć, że tak długo marzyłem o pięknej zabójczyni, a kiedy ją wreszcie znalazłem, niemal natychmiast ją uśmierciłem! Skrzywienie zawodowe - cóż za kretyński zawód! Pozostał mi po niej jedynie dziennik i kilka przebłysków pamięci. 
Dziś powszechnie nazywa się piękne dziewczyny zabójczyniami. Ty, Jaskółko, zabiłaś naprawdę. Znów cię widzę, jak stoisz wyprostowana, z rewolwerem wymierzonym w twojego pławiącego się w wannie ojca ministra, przeciwstawiając twe oszczędne słowa zabójczyni jego gadulstwu hipokryty, widzę twój profil czysty i surowy, twoje cudowne oburzenie, twoje strzały zamieniające tę kąpiel w pianie w kąpiel we krwi, a potem wchodzę ja, ty mnie widzisz, rozumiesz, że umrzesz, z odwagą ciekawości zatapiasz swoje oczy w moich.
I oto moment, w którym zamieram: nie widziałem dotąd nic równie pięknego, jak to wyznanie w twoich oczach, zabijesz mnie, ale nie boję się, patrzę na ciebie, jestem miejscem, w którym wszystko się dzieje, jestem akcją, która się w nim rozwija."

sobota, 17 listopada 2012

Flying House of Sand


Filip Dujardin

Laurent Chéhère Flying Houses

Kobo Abe Kobieta z Wydm
"Piasek...
Wszystko, co posiada formę, jest ułudą. Jedynie pewny jest ruch piasku, negujący wszystkie formy... Za cienką ścianą z desek kobieta nie przestawała kopać. Czego właściwie chce dokonać swymi słabymi ramionami? Czyż to niepodobne do rozgrzebywania wody, aby w jej szczelinie wybudować dom? Na wodzie, zgodnie z jej istotnymi cechami, mogą unosić się statki.
Myśl ta wyzwoliła go nagle z uczucia dziwnie przytłaczającego przygnębienia, jakie wywołały w nim odgłosy pracy za ścianą. Skoro statki pływają po wodzie, powinny także pływać po piasku. Jeśli uwolnimy się od idei nieruchomych domów, nie trzeba będzie tracić na darmo energii w walce z piaskiem. Unoszące się na piaskach, żeglujące swobodnie statki... ruchome domy, bezkształtne wsie i miasteczka...
Piasek nie jest płynem. Nie należy więc oczekiwać, że można będzie po nim pływać. Gdybyśmy rzucili na piasek przedmiot o mniejszym ciężarze gatunkowym, ot, taki na przykład korek, i tak go pozostawili, to oczywiście zatonie w nim. Łódź, które mogłaby pływać po piasku, musi zatem posiadać inne cechy. Mogą to być na przykład formy w kształcie beczek, które by się obracały, zrzucały z siebie nagromadzony piasek i w ten sposób wydostawały na powierzchnię. Oczywiście, żywi ludzie nie byliby chyba w stanie znieść tej niestałości ciągle obracających się domów... Powinno by się skonstruować urządzenie tzw. podwójnej beczki, przy czym wewnętrzna umieszczona byłaby na osi, z dnem zwróconym w kierunku siły ciężkości... Tak więc beczka wewnętrzna byłaby stała, a obracałaby się tylko zewnętrzna.
Dom, który by się poruszał jak wahadło wielkiego zegara... dom-kołyska... statek pustyni...
Wsie i miasteczka składające się z grup takich statków w ciągłym ruchu...
Zasnął, nie wiedząc kiedy."

środa, 14 listopada 2012

wtorek, 13 listopada 2012

Ladies View / Glad Eyes

Alexeï Vassiliev Dis-apperances

Nasos Karabelas 



Ingeborg Bachmann Wy szczęśliwe oczy (Symultanka), 1972
"Z pewnością Miranda nie kochałaby Józefa, gdyby musiała za każdym razem podczas śmiechu widzieć jego żółtawo zabarwione zęby. Wie, jak owe zęby z bliska wyglądają, ale myśli z pewnym skrępowaniem o możliwości "ciągłego patrzenia". Prawdopodobnie nie przestraszyłyby jej też nadmiernie, w dnie kiedy bywa znużony, pola zmarszczek okalających jego oczy. Mimo to woli, że takie dokładne widzenie zostało jej oszczędzone i uczucie jej wskutek tego nie może osłabnąć i ponieść uszczerbku. I tak zauważa błyskawicznie - jako że otrzymuje komunikaty na innej fali - czy Józef jest zmęczony, dlaczego jest zmęczony, czy śmieje się wesoło, czy z przymusem: Miranda nie musi mieć go przed sobą, jak inni, ostro obrysowanego: nikogo nie lustruje, nie fotografuje ludzi spojrzeniem skroś szkła, maluje ich we własnej, określonej innymi wrażeniami manierze, a Józef nareszcie doprawdy jej się udał od samego początku. (...) Z pomocą znikomej poprawki - dzięki soczewkom rozpraszającym - włożywszy na nos złotą oprawę szkieł, Miranda może zajrzeć do piekieł. Owo inferno nie straciło dla niej nigdy nic ze swej grozy. Dlatego zawsze ma się na baczności i ostrożnie rozgląda się po restauracji, zanim nałoży szkła, by przeczytać menu, lub na ulicy, gdy chce przywołać taksówkę. Bo jeśli się nie ustrzeże, w jej polu widzenia pojawi się coś, czego nie zdoła zapomnieć: widzi okaleczone dziecko albo karła, albo kobietę z amputowanym ramieniem, ale takie postacie są rzeczywiście tylko najjaskrawsze, najbardziej rzucające się w oczy pośród nagromadzenia nieszczęśliwych, szyderczych, potępieńczych, upokorzeniami lub występkiem naznaczonych twarzy, maszkar koszmarnych. Więc ich wyziew, owa globalna emanacja brzydoty napełnia łzami jej oczy, usuwa jej grunt spod stóp; aby tego uniknąć, czyta szybko spis potraw, stara się błyskawicznie odróżnić taksówkę od prywatnego samochodu, po czym chowa okulary: potrzebna jej była drobna informacja. Dalej nie chce nic widzieć."

poniedziałek, 12 listopada 2012

Crime on Monday / Obsession

Camille Vivier Untitled

Ernesto Sabato Tunel, 1948
"Milczałem. W głowie mojej panował chaos: przeplatały się w niej na przemian piękne uczucia i posępne myśli, słuchałem zafascynowany jej głosu, cudownego głosu. Zachodzące słońce zalało purpurą chmury. Czułem, że ta cudowna chwila nigdy więcej się nie powtórzy. "Nigdy, nigdy" - myślałem odczuwając zawrót głowy nad tą przepaścistą krawędzią, z której tak łatwo by było pociągnąć ją wraz ze sobą w otchłań.
Dobiegały do mnie urywki zdań: "Boże mój... tyle rzeczy jest w tej naszej wspólnej wieczności... tyle rzeczy strasznych... jesteśmy nie tylko tym krajobrazem, lecz również żywymi ludźmi z krwi i kości, biedakami pełnymi brzydoty i nicości..."
Morze stawało się ciemnym widmem. Wkrótce zapanowała zupełna ciemność, w dole zaś fale nabrały jeszcze większej siły przyciągającej: pomyśleć tylko, jakie to byłoby łatwe! Ona mówiła, że jesteśmy nic nie znaczącymi ohydnymi stworami. Wiedziałem, do jakiego stopnia sam zdolny byłem do popełnienia różnego rodzaju obrzydliwości, przeraziła mnie jednak myśl, że ona również, i to na pewno, zdolna jest do tego rodzaju czynów. "Jak?" - myślałem. - "Z kim? Kiedy?" Zbudziła się we mnie niepohamowana chęć: rzucić się na nią, rozerwać ją paznokciami, chwycić za szyję, udusić, a potem wrzucić do morza. Słuchałem dalej urywkowych zdań: mówiła o jakimś kuzynie Juanie, o swojej młodości na wsi, doszło moich uszu jakieś wyznanie dotyczące rzeczy "ponurych i strasznych", jakie przeszła z tym drugim kuzynem. Zdawało się, że się przede mną spowiada; a ja głupiec, straciłem okazję wysłuchania jej spowiedzi i lepszego poznania Marii."

piątek, 9 listopada 2012

Marjoram

Shadi Ghadirian Miss Butterfly, 2011
http://shadighadirian.com/index.php?do=photography

Ingeborg Bachmann Malina
"Ponieważ zwieszam głowę, Ivan mówi: Ty nie masz nic, dla czego chciałabyś żyć!
Ma rację, bo czy ktoś chce czegoś ode mnie, czy ktoś mnie potrzebuje? Ale Malina powinien mi pomóc w znalezieniu powodu, dla którego żyję, gdyż nie mam starego ojca, którym musiałbym się opiekować, nie mam dzieci, które ciągle czegoś potrzebują, jak dzieci Ivana, ciepła, płaszczy zimowych, syropu na kaszel, pantofli gimnastycznych. Także prawo zachowanie energii nie ma dla mnie zastosowania. Jestem pierwszym wcieleniem całkowitego marnotrawstwa, ekstatycznym i niezdolnym do rozsądnego korzystania ze świata, mogę pojawić się na balu maskowym, ale mogę i nie przyjść, jak ktoś, kogo zatrzymały jakieś przeszkody, lub kto zapomniał postarać się o maskę, przez niedbalstwo nie potrafi znaleźć swojego kostiumu i dlatego pewnego dnia nie zostaje już więcej zaproszony. Kiedy staję przed znanymi mi jeszcze drzwiami mieszkania w Wiedniu, ponieważ być może jestem umówiona, w ostatniej chwili przychodzi mi do głowy, że mogłam pomylić drzwi albo dzień i godzinę, zawracam i jadę z powrotem na Ungargasse, zbyt prędko znużona, zbyt uwikłana w wątpliwości."

czwartek, 8 listopada 2012

Half Tragedy at Night

Cig Harvey The Honeymoon, 2007
http://www.cigharvey.com/pages/portfolio.html 

Julio Cortazar Rzeka (Opowiadania)
"Opanowuję cię powoli (to znasz, robiłem to zawsze z ceremonialną gracją), nie krzywdząc cię zginam trzciny twoich ramion, poddaję się rozkoszy twych kurczowo zaciśniętych rąk, nadmiernie rozwartych oczu, twój rytm wreszcie się pogłębia w łagodnych, aksamitnych ruchach, w głębokich oddechach, które dochodzą aż do mojej twarzy, lekko gładzę twoje rozsypane na poduszce włosy, w zielonym mroku ze zdziwieniem widzę, że mam mokrą rękę, i zanim runę obok ciebie, wiem, że właśnie wyciągnęli cię z wody, że leżysz na wznak, naga, z włosami ociekającymi wodą i otwartymi oczami."

środa, 7 listopada 2012

Made by (sweet) mistake

Tim Walker Self Portrait with Cakes, 2008
http://timwalkerphotography.com/

Daniela Edburg Death by Cake, Drop Death Gorgeous, 2006
http://www.danielaedburg.com/ 

Henry Miller Plexus (Różoukrzyżowanie)
czyta Maciej Madejski

wtorek, 6 listopada 2012

Ladies View / Tolstoy's Wife

Alexey Alexeev Once in North, Deep North Series, 2009 (Ambrotype)

Platon Greece

Philip Roth Cień pisarza (The Ghost Writer)
"Hope nie posłuchała go, tylko wzięła torbę i weszła do dużego pokoju. Tylko ja wstałem z tego powodu.
- Rozbierz się - powiedziała do Amy. 
- Od tej chwili zaczyna się twoje trzydzieści pięć lat! 
Wraz z ostatnimi słowami zaczęła spazmatycznie łkać. 
Teraz Lonoff ostrożnie pokonywał schody. 
- Hope, odgrywasz sceny teatralne. A przy tym sobie folgujesz.
- Odjeżdżam
- Nigdzie nie odjeżdżasz. Odstaw torbę. 
- Nie! Jadę do Bostonu! Ale nie martw się - ona wie, gdzie co leży. Jest tu właściwie jak u siebie w domu. Nie stracisz swego cennego czasu. Może znów rozwiesić swoje ubrania w szafie i przygotować się, by mogła stać się twoją nudą z chwilą, gdy zamkną się za mną drzwi tego domu. Nawet nie spostrzeżesz różnicy.
 Amy nie wytrzymała i spuściła wzrok, na co Hope zareagowała, mówiąc:
- Och, ona sądzi inaczej. No oczywiście. Widziałam, jak pieściła każdą stronę każdego szkicu do każdego opowiadania. Wyobraża sobie, że z nią będzie się tu celebrować religię literatury. Oby tak było! Manny, pozwól jej spróbować, niech ci dogadza! Niech przez trzydzieści pięć lat będzie tłem dla twoich myśli. Pokaż jej, jaki jesteś szlachetny i rycerski przy trzydziestej piątej wersji. Niech ci gotuje wspaniałe posiłki i niech ci do kolacji zapala świece. Niech przygotowuje wszystko ku twojej wygodzie i potem patrzy na twoją kamienną twarz, kiedy zejdziesz wieczorem do stołu. Niespodzianka na kolację? Och, moje dziewczę, to mu się należy po całym dniu kiepskiego pisania. To go nie podnieca. A świece w starych cynowych świecznikach? Świece, po tylu latach? Jaka to z jej strony zgryźliwość, myśli sobie, jaka gminność, jakie żałosne przypominanie niegdysiejszych kolacyjek. Tak, niech szykuje dwa razy dziennie gorące kąpiele na twój obolały krzyż, a potem niech przez tydzień nie słyszy od ciebie słowa, nie mówiąc już o tym, żebyś ją miał dotknąć w łóżku. A ty spytaj go w łóżku: "Co się stało kochanie, o co chodzi?" Ale oczywiście wszyscy wiecie świetnie, o co chodzi, wiecie, dlaczego cię nie przytuli, dlaczego nawet nie wie, że jesteś obok. Pięćdziesiąta wersja!"

poniedziałek, 5 listopada 2012

(Classic) Crime on Monday

 Brighitta Moser-Clark Another Small Sacrifice, 2007

 Brighitta Moser-Clark Phillip, 2007

Edgar Allan Poe Zabójstwo przy Rue Morgue (The Murders on the Rue Morgue),1841
"Prawda nie zawsze znajduje się w studni. Toteż mniemam, iż poszlaki większej wagi leżą zawsze na wierzchu. Prawdy szuka się w dolinach, ale znajduje się ją na wysokościach gór. Przy badaniu ciał niebieskich objawiają się typowe źródła i właściwości błędów tego rodzaju. Spoglądając na gwiazdę przelotnie - patrząc na nią ukośnie, mianowicie w ten sposób, iż zwraca się ku niej boczną cząstkę siatkówki (znacznie wrażliwszą na słabe oddziaływanie światła niżeli jej ośrodek), dostrzega się ową gwiazdę dokładnie - ocenia się najwłaściwiej jej świetlistość, które słabnie w miarę, jak zwracamy ku niej spojrzenie na wprost. Wprawdzie w drugim wypadku pada na oko więcej promieni, ale za to w pierwszym istnieje subtelniejsza pobudliwość na wrażenia wzrokowe. Nadmierne pogłębienie osłabia i mąci jasność myśli. Jakbyłoby rzeczą możliwą, że nawet Wenus znikłaby nam z roztoczy niebieskiej, gdybyśmy jęli śledzić ją z usilnością zbyt skupioną, zbyt wytężoną, zbyt bezpośrednią."

"Truth is not always in a well. In fact, as regards the more important knowledge, I do believe that she is invariably superficial. The depth lies in the valleys where we seek her, and not upon the mountain-tops where she is found. The modes and sources of this kind of error are well typified in the contemplation of the heavenly bodies. To look at a star by glances —to view it in a side-long way, by turning toward it the exterior portions of the retina (more susceptible of feeble impressions of light than the interior), is to behold the star distinctly — is to have the best appreciation of its lustre — a lustre which grows dim just in proportion as we turn our vision fully upon it. A greater number of rays actually fall upon the eye in the latter case, but, in the former, there is the more refined capacity for comprehension. By undue profundity we perplex and enfeeble thought; and it is possible to make even Venus herself vanish from the firmament by a scrutiny too sustained, too concentrated, or too direct."
 


sobota, 3 listopada 2012

Freefall 4:35


 Monika Oliwa-Ciesielska Niesprawiedliwość (Injustice), 2009
http://www.mocografia.pl/ 

 Monika Oliwa-Ciesielska Wybór (Choice), 2009
http://www.mocografia.pl/galeria,01_przysnienie.html

William Shakespeare Hamlet
The Tragedy of Hamlet, Prince of Denmark
Akt IV, Scena Piąta

LAERTES
Co to jest? Skąd ten hałas?
O f e l i a wchodzi, fantastycznie ubrana w kłosy i kwiaty.
O wściekłości!
Spal mi mózg! Soli łez, straw mi zmysł wzroku!
Na Boga! Za to twoje obłąkanie
Ciężką zapłatę ściągnę z jego sprawców,
Tak, że aż szala od jej wagi całkiem
Na dół opadnie. O majowa różo!
Kochane dziewczę, luba siostro, wdzięczna
Moja Ofelio! Boże! czy podobna,
Aby dziewczęcy umysł był tak wątły
Jak życie starca? Miłość uszlachetnia
Naturę ludzką, gdy zaś ta szlachetna,
Wtedy zamyka najlepszą swą cząstkę
W grobie tych, których kochała.
 OFELIA
śpiewa
Pochłonęła go zimna mogiła,
Pieszczoty moje, nie ma was już!
I na grób jego ściekło łez siła.
Bądź zdrów, mój gołąbku!
LAERTES
Gdybyś przy zdrowych zmysłach chciała kogo
Zagrzać do zemsty, wymowniej byś tego
Dopiąć nie mogła.
OFELIA
Trzeba wam mówić pacierz po nim, skoro mówicie, że już po nim. Nieprawdaż, jak się to
ładnie składa? Fałszywy to sługa, który uwiódł córkę swego pana.
LAERTES
Ten nonsens więcej wart niż sensowność.
OFELIA
do L a e r t e s a
Oto rozmaryn na pamiątkę; proszę cię, luby, pamiętaj; a to bratki, żebyś o mnie myślał.
LEARTES
Przezorny obłędzie! Niezapomnienie łączysz do pamięci.
OFELIA
do Króla
Oto koper dla was i orliki. (do Królowej) Oto ruta; część jej wam daję, a część sobie zachowam; w niedzielę możemy ją nazywać zielem łaski, ale ty swoją rutkę musisz nosić trochę inaczej niż ja. Oto stokrotki. Rada bym wam dać i fiołków, ale mi wszystkie ze śmiercią ojca powiędły. Mówią, że szczęśliwie skończył.
śpiewa
Bo luby mój Jasio to skarb mój jedyny.
LAERTES
Tęsknotę, smutek, boleść, piekło samo
Zamienia ona w wdzięk i lubość.
OFELIA 
śpiewa
Czyliż on już nie powróci?
Czyliż on już nie powróci?
Nie, nie on śpi w grobie:
Zaśnij i ty sobie,
Już on nigdy nie powróci.
Śnieżną była jego broda,
Włos na głowie cały mleczny;
Już po nim, już po nim
Na próżno łzy ronim.
Boże, daj mu pokój wieczny!
i wszystkim dobrym chrześcijanom!
Będę się za was modliła. Bóg z wami!
Wychodzi.

piątek, 2 listopada 2012

True Man

Sally Mann Family Picture, 1984-1991


Jacqueline Roberts Kindered Spirits, 2011
http://www.jacquelineroberts.com/ 

Truman Capote Harfa Traw (Harfa Traw, Drzewo Nocy i inne opowiadania)
"Powolnym krokiem przemierzaliśmy pole traw, Dolly wypychała kieszenie zwiędłym mniszkiem, znalazła bażancie pióro, myślałem, że słońce zajdzie nim znajdziemy się na drodze.
Szczęściem nie musieliśmy daleko iść: doszedłszy do cmentarza, ujrzeliśmy siostrę Idę z całą rodziną, biwakujących między grobami, coś na kształt smętnego placu zabaw. Dwie starsze siostry strzygły zezowatych bliźniaków, Mały Homer pucował buty śliną i liśćmi. Prawie dorosły chłopak, oparty plecami o płytę nagrobną, wygrywał melancholijną melodię na gitarze. Siostra Ida karmiła niemowlę, które skulone u jej piersi przypomniało różowe ucho. Nie podniosła się na nasz widok. 
- Jeśli się nie mylę, siedzi pani na moim tatusiu - oznajmiła Dolly.
Był to istotnie grób pana Talbo i siostra Ida, obróciwszy się do nagrobka (Uriah Fenwick Talbo, 1877-1922, dobry żołnierz, kochany mąż, kochający ojciec), powiedziała na głos: "Przepraszam, żołnierzu". Zapięła bluzkę, wywołując głośny lament niemowlaka, i zaczęła się podnosić.
- O, niech pani nie wstaje. Ja tylko... chciałam się przedstawić."

Truman Capote The Grass Harp
"In this slow manner we crossed the grass. Dolly amassing a pocketful of withered dandelions, a pheasant's quill: I thought it would be sundown before we reached the road.
Fortunately we had not that far to go: entering the cemetery, we found Sister Ida and all her family encamped among the graves. It was like a lugubrious playground. The crosseyed twins were having their hair cut by older sisters, and Little Homer was shining his boots with spit and leaves; a nearly grown boy, sprawled with his back against a tombstone, picked melancholy notes on a guitar. Sister Ida was suckling the baby; it lay curled against her breasts like a pink ear. She did not rise when she realized our presence, and Dolly said, "I do believe you're sitting on my father." For a fact it was Mr. Talbo's grave, and Sister Ida, addressing the headstone (Uriah Fenwick Talbo, 1844-1922, Good Soldier, Dear Husband, Loving Father) said, "Sorry, soldier." Buttoning her blouse, which made the baby wail, she started to her feet.
"Please don't; I only meant - to introduce myself."